Od razu poczułam się lepiej. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie jakże pożywny posiłek (jogurt z musli) i wróciłam do salonu. Po zjedzeniu i poprawieniu sobie humoru zaczęłam śpiewać. Bynajmniej mi się wydawało, że śpiewam, a nie jęczę jak jakaś świnia, którą ze skóry obrywają. Z resztą, mniejsza o to!
Długo spokojem to ja się jednak nie mogłam nacieszyć. Kto o tej godzinie puka do mych drzwi! No kto? A może to jakiś natrętny sąsiad, który postraszy mnie policją, jeśli nie ściszę muzyki? Tego nie wiem. Jedynym wyjściem, aby się dowiedzieć jest otworzenie tych cholernych drzwi.
Podeszłam do lusterka, aby sprawdzić czy wyglądam w miarę normalnie i spojrzałam na "przybysza" stojącego po drugiej stronie mojej jakże pięknej, drewnianej desce, nazywanej również drzwiami.
Nie zgadniecie, kogo zobaczyłam!!! Sama nie jestem pewna czy ze zdziwienia nie otworzyłam ust! Otóż, przede mną stał FACUNDO CONTE!!!! No co byście zrobili na moim miejscu? Ja nie wiedziałam co mam zrobić! Ciekawe czy on umie gadać po polsku, albo chociaż po angielsku. No sorry bardzo, ale w szkole mnie po argentyńsku mówić niestety nie nauczyli!!
Patrzyłam na niego jak jakaś kompletna psychiczna idiotka i czekałam aż on zacznie mówić pierwszy. Długo jednak czekać nie musiałam, bo zaczął nawijać. O dziwo po polsku!!
-Dobry wieczór. Mam do pani małą prośbę. Czy mogła by pani ściszyć tą muzykę? Dopiero co z moim przyjacielem wróciliśmy z podróży i chcielibyśmy się wyspać..-zrobiło mi się strasznie głupio... No tak... Przecież była już 23:20, a niektórzy ludzie już o tej porze śpią...
-Tak! Oczywiście! Już ściszam!-szybko ruszyłam w stronę salonu i wyłączyłam telewizor. Facundo nadal stał w tym samym miejscu.
-Ale ja też miałabym do ciebie prośbę. Nie mów do mnie "pani". Wiem, że do najmłodszych i najpiękniejszych nie należę, no ale bez przesady. Jestem Agata Kurek...-zaczęłam swój jakże mądry (czujecie ten sarkazm?) monolog i czekałam na jego odpowiedź.
-Facundo Conte, ale możesz mówić do mnie również Śmieszek. Niektórzy mnie tak nazywają. :D Miło cię poznać...
-Mi również. Wiem, że mówiłeś, że jesteś zmęczony, ale zapraszam na herbatkę. Nie przyjmuję odmowy.-próbowałam udawać poważną, lecz po chwili razem wybuchnęliśmy śmiechem.
-No skoro nalegasz...-odpowiedział mi i wpuściłam "Śmieszka" do salonu. Po czym pognałam do kuchni, aby zrobić nam herbatę. Nie mogę uwierzyć! W moim salonie właśnie siedzi Conte!! Raczej nic mnie już nie zdziwi! Chyba, że zaraz do mojego mieszkania wejdzie świnia z ogonem kota i twarzą kaczki. Choć nie jestem pewna czy kaczka ma twarz, ale mniejsza o to.
Wróciłam do mojego gościa i usiadłam koło niego na kanapie.
-Jeśli mogę zapytać to co robisz w Polsce?-zaczęłam nasza rozmowę
-Przyjechałem tutaj z moim przyjacielem, aby grać w Skrze. Jutro mam pierwszy trening...
-Aaaaaa. Już rozumiem o kim siatkarze mówili...
-Znasz ich?-zapytał lekko zdziwiony.
-Taaaaa... Bartosz Kurek jest moim starszym bratem...
-To już wiem czemu jesteś taka wysoka...-zaśmialiśmy się razem.
Facundo jest bardzo sympatycznym facetem. Ciekawe skąd zna polski. Nie chcę być ciekawska, więc się go o to nie zapytam. Po jakiś 30 minutach rozmowy zadzwonił mój telefon. Przeprosiłam na chwilę "Śmieszka" i odebrałam...
****************************
I jest 10 rozdział! :D Jak wam się podoba? Czytacie go chociaż? Piszcie opinie w komentarzu!!!!
Jest świetny :D super bieg wydarzeń, fajne pomysły :) podoba mi się też humor w Twoim opowiadaniu :3 ja zawsze się staram, żeby i mój blog był taki wesoły, a tu klapa, nie udaje mi się za bardzo :/ pozdrawiam :* /Justyna |zagubiona-w-swiecie-marzen|
OdpowiedzUsuń