Moi kochani czytelnicy (jeśli w ogóle ktoś to czyta) na początku chciałabym was przeprosić. Bardzo dawno nie dodawałam nowych rozdziałów. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Nie pojawiły się nowe wpisy ponieważ przygotowuję się do sprawdzianu szóstej klasy. Nie mam teraz zbytnio czasu aby coś dla was napisać. Bardzo jesteście źli? Test mam we wtorek, więc w przyszłym tygodniu pojawi się nowy rozdział. Obiecuję wam to. Potem postaram się częściej coś dodawać.
Mam do was również ogromną prośbę. Nie żebym od was tego wymuszała czy coś w tym stylu, ale bardzo was proszę:
Jeśli przeczytaliście rozdział to napiszcie w komentarzu co o nim myślicie. To dla mnie bardzo ważne. Wiem, że pewnie wam się nie będzie chciało, ale to bardzo pomaga w dalszym pisaniu.
Jeśli przeczytaliście, a nie chce wam się wyrażać opinii, to napiszcie w komentarzu przynajmniej kropkę, jakąś buźkę, pojedynczy wyraz. Bardzo, ale to bardzo dla mnie ważne. Chcę po prostu wiedzieć ile osób czyta tego bloga i czy wam się podoba.
Sama już nie wiem czy jest sens dalszego dodawania rozdziałów i dalsze prowadzenie tego opowiadania. :( Mam mnóstwo pomysłów na nowe wpisy i na nowe historyjki też. Ale po co je tworzyć jeśli nie zna się o nich opinii? Tak właściwie to po nic.
Bardzo się cieszę, że chociaż te kilka osób czyta i komentuje, ale bardzo bym chciała, aby pod rozdziałami znajdowało się więcej komentarzy niż 4. Nawet nie wiecie jak przykro się robi, jeśli człowiek strasznie się stara, aby napisać coś nowego, aby was zadowolić, a potem nie zna waszej opinii. Jeśli chcielibyście coś zmienić w tym blogu to napiszcie. Postaram się zastosować do waszych próśb.
Jeśli to przeczytaliście, to mam nadzieję, że moje słowa i starania nie poszły na marne i pod rozdziałami znajdą się opinie reszty czytelników.
Najczęściej pod wpisami znajdują się komentarze z zaproszeniami na kolejne rozdziały waszych blogów. Nie przeszkadzają mi one, ale jeśli macie czas dodać taki komentarz, to może i znajdziecie czas aby przeczytać rozdział i go ocenić? Nie stwierdzam teraz, że nie możecie zapraszać mnie na wasze blogi. Zawsze z chęcią na nie zaglądam, ale... No właśnie, zawsze jest jakieś ale...
Wasze opinie nie muszą być długie. Wystarczy jedno słowo: fajnie, beznadziejnie itp. Dla was dodanie komentarza to kilka minut, a dla mnie to świetna sprawa. Ogromny uśmiech na mej twarzy.
Pozdrawiam moje czytelniczki, które zostawiły po sobie ślad:
Młoda,
Truskawka,
toksycznemysli,
OwocowaLandryna,
Katarzyna Kowalska ( jeden kom)
Kamila Olszewska ( jeden kom)
Lili (jeden kom)
Agg eM (jeden kom)
No i również dziękuję Anonimowym osobą :)
Następny rozdział w przyszłym tygodniu. Pozdrawiam :* :* :* :*
środa, 26 marca 2014
poniedziałek, 10 marca 2014
ROZDZIAŁ 17
-Chłopaki chodźcie tu na chwilę! Muszę wam coś powiedzieć!- zaczął mówić prezes.
Myślałam, że za chwilę albo zemdleje, albo spale się ze wstydu. Każda z osób zgromadzonych na hali tempo wlepiała we mnie wzrok. No oczywiście Bartek to odmieniec i patrzył na mnie ze strachem w oczach. Hah. Pewnie myślał, że prezes wspomni teraz o ich alkoholowych wybrykach. Pewna jestem jednego. Jak sie dowie prawdy to zapewne udusi mnie z zimną krwią. Zaczynam się bać...
-Czego ty się tak Kurek boisz?- rzekł lekko poddenerwowany Piechocki.
-Co, ja? Ja nie...wydaje ci się.- Bartek jeszcze bardziej się przestraszył i zaczął się jąkać. Jak zaraz nie obgryźnie sobie paznokci to będzie cud!
-Dobra! Przejdę do sedna. Przed wami stoi nasza nowa fizjoterapełtka- Agata Kurek. Od dzisiaj będzie przychodzić na każdy wasz trening i po nim was masować. Zadowoleni?
-Że co?!-wydarł się Bartek, a inni spojrzeli na niego jak na debila. Z resztą on jest debilem.
-A co ci w tym przepraszam nie pasuje?- zapytałam z kpiną.
Eh. Mogłam tego nie mówić. Teraz to on normalnie jak burak wyglądał ze złości. O nie! Biegnie w moją stronę! Muszę wiać gdzie pieprz rośnie! A tak właściwie to gdzie rośnie pieprz? Mniejsza z tym! Zaczęłam uciekać no ba jakie miałam inne wyjście?
-Braciszku ty mój kochany! Przestań mnie gonić dobrze?- krzyczałam i uciekałam dalej.
-Ani mi się śni! Musisz dostać za to kłamstwo!
No cóż. Dogonił mnie i zaczął łaskotać. Mówiłam już kiedyś, że tego nie na widzę? Nie? To mówię teraz.
-Przestań, przestań, przestań!- moje okrzyki nic nie dały. Przez około 10 minut się na mnie znęcał, a inni patrzyli na nas jak na psychicznie chorych.
Wreście się na de mną zlitował. Ale nie miałam spokoju na długo. Po chwili podbiegła do mnie zgraja siatkarzy i zrobiła zbiorowego misia. Zaczęło mi już brakować powietrza. Czy oni muszą mieć tyle siły? Najwidoczniej tak.
-Kunfa! Zostawcie mnie wszyscy i jazda do treningu! Macie Resovie pogrążyć! Bo jak nie to będzie foch na caałe życie!- podziałało. Migiem ruszyli na boisko. Grali nawet dobrze, ale coś mi tu nie pasowało... Podeszłam do trenera.
-Nie chcę się wtrącać, ale jak tak będziemy grać to Recovia na pewno wygra.- zaczęłam niepewnie.
-Masz jakieś pomysły?
-Nie chcę żebyś pomyślał że się popisuję czy coś. - jakby ktoś nie wiedział to jestem z Falascą na ty.
-Nie no mów. - uśmiechnął się promiennie.
- Więc tak... Asseco zna naszą technikę, bo zawsze jest taka sama. Chłopaki zawsze walą mocno i po prostej. Czasami nie na tym to polega. Według mnie powinni robić zmyłki i uderzać z zaskoczenia, aby Resovii się ciężej grało. Muszą popracować nad zagrywką, Jak drużyna przeciwna stoi daleko od siatki to zagrać lekko, a jak blisko siatki to mocno. Takie jest moje zdanie. Zrobisz jak chcesz. - powiedziałam i już chciałam iść usiąść na krzesełku, ale mi nie pozwolił.
-Poczekaj.-powiedział i zawołał chłopaków.- powiedz im to co powiedziałaś mi.
-No ale to były tylko moje małe uwagi...- speszyłam się, a rumieńce wkradły mi się na policzki.
-Słuszna uwaga.- dodał trener.
Westchnęłam głośno i powiedziałam chłopakom wszystko co powiedziałam Falasce.
-Jak jesteś taka mądra to sama tak sobie graj!- krzyknął Muzaj. Czy on przez to chce mnie wyzwać na siatkarską wojnę? Wydaje mi się, że tak.
-Pewny jesteś?-zapytałam kpiąco, a on pokiwał głową.
-Ok. Jak chcesz. Trenerze czy mogłabym z nimi zagrać i zaprezentować o co mi chodziło?
-A jak zrobią ci krzywdę?-zaśmiał się.
-Prędzej ja im- puściłam mu oczko i poszłam do szatni aby się przebrać. Gdy wróciłam składy były już podzielone. Okazało się, że jestem z Conte, Uriarte, Włodarczykiem, Nowakowskim, Winiarem i Wronką. Mi tam skład pasuję. W przeciwnej był Bartek, Maciek, Kłos, Pliński, Zatorski, Wlazły i Antiga. Chyba nie będzie tak źle... Poszłam na zagrywkę i...
*************************
Teraz możecie mnie porządnie opieprzyć. Ten rozdział jest beznadziejny i musicie mi to przyznać. Pisałam go na szybko, bo już dawno nic nie dodawałam. W dodatku jest strasznie krótki. Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie ;)
Mam do was wszystkich prośbę. Przeczytacie to skomentujcie nawet jednym krótkim słowem. Co prawda wolałabym, abyście wyrażali swoją opinię w troszkę dłuższym komie, ale nawet taki mały mnie zadowoli. To na prawdę pomaga w dalszym pisaniu.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
sobota, 8 marca 2014
Dzień Kobiet
Z okazji Dnia Kobiet życzę wszystkim dziewczynom dużo zdrowia, szczęścia, samych sukcesów, wspaniałych przyjaciół, wiecznej miłości i młodości :D
niedziela, 2 marca 2014
ROZDZIAŁ 16
-Prezes? Ode mnie?- zdziwiona podeszłam do drzwi gabinetu prezesa i lekko zapukałam. Po usłyszeniu cichego "proszę" weszłam do środka...
-Dzień dobry.-powiedziałam lekko speszona.
-Dzień dobry. Pani Agata Kurek?
-Tak...
-Konrad Piechocki. Miło poznać.-powiedział pewnym głosem prezes Skry.
-Mi również miło pana poznać. Piotrek powiedział, że pan coś ode mnie chciał..
-Tak, tak. Przejdę od razu do setna. Z tego co mi wiadomo jest pani fizjoterapełtką...prawda?
Pokiwałam twierdząco głową. Do czego on kurde zmierza? Nie mam bladego pojęcia.
-I poszukuje pani pracy?
-Zgadza się, ale do czego pan zmierza?
-Mam dla pani propozycję nie do odrzucenia. Poszukujemy fizjoterapełty do tego klubu, a pani nadaje się doskonale. Chciałaby pani tutaj pracować?-zapytał głosem pełnym nadziei. Coś mi tu nie gra...mogę się założyć, że chłopaki maczali w tym palce.
-Ale, że ja? Pan nie żartuje?
-Oczywiście, że nie żartuję. Czy mogłaby pani się zastanowić do jutra?
-Ale ja nie mam tu się nad czym zastanawiać. Niech mi pan lepiej powie gdzie mam podpisać!-powiedziałam uradowana, a pan Piechocki zaczął się śmiać.
Strzeliłam parę autografów na papierach, a prezes wytłumaczył mi na czym będzie polegać moja praca. Okazało się, że będę jeździć z Bełchatowskim klubem na każde mecze! O tak! Jest moc! Wpadł mi świetny pomysł do głowy...
-Mam do pana prośbę. Niech pan nie mówi dzisiaj nic chłopakom. Chcę zobaczyć ich miny jutro na treningu. Dobrze?
-Jak sobie pani życzy...-chyba chciał coś jeszcze powiedzieć, ale mu przerwałam.
-No i mam jeszcze jedną prośbę. Niech pan mówi mi po imieniu. Wtedy czuję się młodziej. :)-zaśmialiśmy się obydwoje.
-Dobrze Agato. Więc do jutra.
-Do jutra.- uśmiechnięta wyszłam z jego "twierdzy".
Wolnym krokiem zmierzałam w stronę mojego auta. Kurek już w nim siedział i uważnie mi się przyglądał.
-No i co prezes od ciebie chciał?-zapytał podekscytowany. Widzę, że moje przypuszczenia są raczej prawdziwe..
-Nic takiego.-odpowiedziałam i włożyłam kluczyk do stacyjki.
-Ale jak to nic takiego? No opowiadaj co on od ciebie chciał. Proszę...-eh, łatwo nie będzie. Prawdy mu nie powiem, bo to ma być niespodzianka, a jak skłamię to...z resztą jak skłamię to nic się nie stanie.
-No ok. Jak chcesz wiedzieć to ci powiem. Piechocki kazał mi wam przekazać, że jak jeszcze raz tak zabalujecie, to sobie z wami na osobności porozmawia.-powiedziałam nie wzruszalnym głosem.
Jego oczy to teraz wyglądały jak pięciozłotówki normalnie! Mam nadzieję, że mu zaraz nie wylecą. Haha.
-Ale jak...przecież on...ale...-Bartek zaczął się jąkać. Nawet sobie nie wyobrażacie jak to śmiesznie brzmiało i wyglądało. Lubie mu płatać figle. Tak, tak wiem. Jestem wredna, no ale cóż. Taka się urodziłam. Wracając do tematu. Mogę się założyć, że Kurek ma coś wspólnego z tą moją pracą. Ba! Ja to wiem! Jutro muszę mu podziękować.
Resztę dnia spędziłam na leniuchowaniu i około 01:00 nad ranem poszłam spać, bo fajny film w TV leciał no i musiałam go obejrzeć.
Rano obudziłam się o 11:25. Bartek już dawno pojechał na trening. Mi się nie spieszyło. Z prezesem byłam umówiona na 12:25. Hymm. To dziwnie zabrzmiało, jakbym szła z nim na jakąś randkę czy coś... Mniejsza o to. Została mi godzina na naszykowanie się, a najgorsze jest to, że nie wiem w co się ubrać. Jest początek listopada i 16 stopni. Sukienki przecież nie założę, no bo na hale w sukience? Po paru minutach stania przed szafą zdecydowałam się na miętowe rurki, białą bokserkę, a na nią sweterek i do tego czarne trampki. Nie jest źle. Zrobiłam też sobie lekki makijaż, a włosy uplotłam w kłosa. Na śniadanie na szybko zjadłam płatki z mlekiem i biorąc telefon, torebkę i inne potrzebne rzeczy wyszłam z domu. (oczywiście drzwi też zamknęłam). Była 12:10. Nie chciało mi się jechać autem, a na hale mam 10 minut drogi więc poszłam z buta. Punktualnie zjawiłam się u pana Konrada i razem ruszyliśmy na halę. Chłopaki mięli rozgrzewkę. Ich miny jak nas zobaczyli były...dziwne. Niby zaskoczeni byli, ale jednak jacyś tacy...nie wiem jak to określić. Falasca promiennie się do mnie uśmiechnął ,a ja odwzajemniłam jego gest.
-Chłopaki chodźcie tu na chwilę! Muszę wam coś powiedzieć.- zaczął mówić prezes.
************************
Jezu...przepraszam was za to coś na górze. Nie jestem zadowolona z tego rozdziału.Strasznie krótki i beznadziejny po prostu jest. Taki nijaki. Nic się w nic ciekawego nie dzieje. Ehhh. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Następny rozdział powstanie jak tylko znajdę chwilę wolnego czasu.
Czyta to ktoś w ogóle? Jeśli macie jakieś pytania to zadajcie mi je na ask'u ( http://ask.fm/MisiaVolley). Jeśli chcecie żebym was informowała o nowych rozdziałach to podajcie mi w komentarzach waszego ask'a, numer na GG lub e-mali. Pozdrawiam :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)